
Ostatnia aktualizacja 28 lipca 2022
Ze względu na reformę zapowiedzianą przez Ministra Zdrowia, rynku farmaceutycznego w Polsce, pojawiło się wiele opinii i każda z nich broni swoich racji. Ministerstwo Zdrowia – swoje, Sieci Aptek – swoje, Indywidualni Aptekarze – swoje, Hurtownie Farmaceutyczne – swoje i co ciekawe powstały samozwańcze “twory”(federacje,stowarzyszenia, kółka itd.), które mienią się reprezentować zdanie wszystkich pacjentów lub klientów w naszym kraju i w ich imieniu są stroną w rozmowach i negocjacjach, których wynik odczuwamy – my wszyscy na własnej skórze. Czy już na zawsze samozwańcze twory w ilości 0,0001 promila, będą decydować o całej populacji, którą niby reprezentują? Dla czyich celów? większości? gdzie polityka informacyjna państwa?
Znależliśmy ciekawy artykuł, Wiceprezesa Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej Piotra Bohatera z września tego roku, który od strony indywidualnego Aptekarza, tłumaczy i uspokaja sytuacje, zarazem uczula, że owe “twory” mogą swoją działalnością zaszkodzić a nie pomóc.
Kilka tygodni temu wyraziłem na stronie internetowej DIA swoje zdziwienie, że członkowie kierownictwa Naczelnej Izby Aptekarskiej odmówili uczestnictwa w prawie godzinnej audycji radiowej, której głównym tematem była możliwość wprowadzenia w Polsce systemowej zmiany funkcjonowania aptek, tzw. „Apteki dla aptekarza”. Moje pytania wyrażone publicznie w tak ważnym dla polskich aptekarzy okresie oburzyły pana Łukasza Waligórskiego, członka Naczelnej Rady Aptekarskiej, który starał się uzasadnić odmowę uczestnictwa przedstawicieli Naczelnej Izby Aptekarskiej w audycji radiowej w swoim artykule „Zagubiony prezes antybohater”. Zarówno tytuł tego artykułu, jak i jego treść, w najbardziej dobitny sposób świadczą o jego autorze i dlatego szkoda mi czasu, aby ten tekst komentować. Szczególnie, że moim zdaniem mamy do czynienia z o wiele większym problemem, niż tylko odmowa uczestnictwa przedstawicieli Naczelnej Izby Aptekarskiej w tej konkretnej audycji radiowej „Teraz Solska – Jak zmieniać rynek aptek z korzyścią dla pacjentów”.
W trakcie wyżej wymienionej audycji radiowej przeciwnicy zmian systemowych, w wyniku których co najmniej 51% udziałów apteki w Polsce musieliby posiadać farmaceuci, starali się przez blisko godzinę podać jak najwięcej argumentów przeciwko takiej zmianie. Ponadto, większość z tych argumentów była również wielokrotnie przytaczana przez przeciwników zmian systemowych w licznych artykułach prasowych, publikowanych w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Niestety, przedstawiciele Naczelnej Izby Aptekarskiej nie odnieśli się do tych argumentów nie tylko w trakcie tej audycji radiowej, ale również w publikacjach prasowych dotyczących możliwych zmian systemowych detalicznej dystrybucji leków w Polsce. Chciałbym dzisiaj podać trzy przykłady tych argumentów, choć jest ich niestety znacznie więcej.
Pierwszy argument, który w trakcie audycji wielokrotnie przytaczał pan Marcin Piskorski – Prezes Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET – dotyczył nazywania systemu, w którym jedynie farmaceuci mogą być właścicielami apteki – jako systemu zamkniętego, natomiast systemu, w którym każdy lub dowolna spółka może być właścicielem apteki – jako systemu otwartego. Moim zdaniem pan Piskorski nieprzypadkowo powtarzał w trakcie audycji kilkanaście razy sformułowania dotyczące systemu zamkniętego i systemu otwartego. Można przypuszczać, że dla większości osób nazwa „system zamknięty” będzie się kojarzyć negatywnie, natomiast nazwa „system otwarty” – pozytywnie. Przy braku odpowiedniej reakcji Naczelnej Izby Aptekarskiej taka argumentacja w coraz większym stopniu utrwala się w opinii publicznej i była również przytaczana przez wiceministra zdrowia w odpowiedzi na interpelację poselską. Należałoby podkreślić, że w krajach, w których właścicielami aptek mogą być jedynie farmaceuci, liczba właścicieli aptek jest bardzo duża i cały czas następuje stopniowa ich wymiana. Natomiast w krajach, w których jest możliwość tworzenia dużych sieci aptecznych, po okresie walki o dominację na rynku, zostaje najwyżej kilka sieci aptecznych, które praktycznie całkowicie i bezpowrotnie zamykają możliwość prowadzenia apteki przez inne podmioty. Najbardziej dobitnym przykładem takiego zamknięcia systemu jest Norwegia, gdzie praktycznie wszystkie apteki należą do jedynie trzech podmiotów prowadzących trzy największe sieci apteczne. Analogiczne przejęcie kontroli nad systemem detalicznej dystrybucji leków nastąpiło również na Litwie, natomiast bardzo szybko następuje koncentracja sieci aptecznych także w Czechach i na Słowacji.
Drugi, często powtarzany w trakcie audycji przez pana Marcina Piskorskiego argument, dotyczył historycznych uwarunkowań obowiązywania systemu „Apteka dla aptekarza” w krajach Europy Zachodniej. Pan Piskorski twierdził, że są to relikty regulacyjne, skamieniałości, które jeszcze funkcjonują w niektórych krajach starej Europy kontynentalnej. Przy braku odpowiedniej reakcji Naczelnej Izby Aptekarskiej niestety również ta argumentacja w coraz większym stopniu utrwala się w opinii publicznej. A przecież należałoby podkreślić, że kiedy w latach 2004 – 2009 były rozpatrywane przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości kwestie dotyczące zgodności z prawem unijnym ograniczeń obowiązujących w Niemczech, Austrii i we Włoszech, zgodnie z którymi właścicielami apteki mogli być jedynie farmaceuci, stronami broniącymi tych ograniczeń w trakcie postępowań przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości mogli być jedynie przedstawiciele rządów tych krajów – a nie przedstawiciele samorządów aptekarskich. I to właśnie przedstawiciele rządów tych krajów robili wszystko, aby te ograniczenia zostały utrzymane, ponieważ stali oni jednoznacznie na stanowisku, że ograniczenia te są w interesie pacjentów. Jeśli ograniczenia te byłyby rzeczywiście jakimiś reliktami legislacyjnymi, to przecież rządy tych krajów wykorzystałyby taką okazję do zniesienia tych przepisów. A było przecież dokładnie odwrotnie. Należy również podkreślić, że w trakcie Zjazdu Niemieckich Aptekarzy w roku 2012 niemiecki minister zdrowia, Daniel Bahr, jednoznacznie stwierdził, że rząd niemiecki będzie konsekwentnie bronił utrzymania w Niemczech zasady, zgodnie z którą właścicielami niemieckich aptek mogą być jedynie farmaceuci, ponieważ takie rozwiązanie jest przede wszystkim najlepsze dla niemieckich pacjentów i państwa niemieckiego.
W podobny sposób przedstawiane były argumenty, jakoby w większości krajów europejskich obowiązywały obecnie bardzo liberalne przepisy dotyczące otwierania nowych aptek. Przy braku odpowiedniej reakcji Naczelnej Izby Aptekarskiej niestety również i ta argumentacja w coraz większym stopniu utrwala się w opinii publicznej. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie i należałoby wyjaśnić, że przy tego typu analizach należy również brać pod uwagę ilość aptek funkcjonujących w poszczególnych krajach europejskich. Biorąc pod uwagę ilość aptek można stwierdzić, że ponad 80% europejskich aptek, czyli ponad 90 tysięcy europejskich aptek funkcjonuje w krajach, w których obowiązują systemowe ograniczenia dotyczące kryteriów otwierania nowych aptek – kryteriów własnościowych i/lub kryteriów geograficznych i demograficznych. Nawet w Anglii nie ma możliwości otwarcia apteki praktycznie w dowolnym miejscu – tak jak w Polsce. W Anglii, jeśli jakiś podmiot zamierza otworzyć nowa aptekę – musi otrzymać zgodę odpowiedniego wydziału w ramach National Health Service (odpowiednika NFZ w Polsce), którego uprawnieni pracownicy przed wydaniem decyzji dokładnie analizują funkcjonowanie już istniejących aptek oraz dostępność do leków i usług farmaceutycznych na danym obszarze i na podstawie tej analizy określają, czy nowa apteka na danym obszarze jest w ogóle potrzebna. Ponadto, w ostatnich latach kryteria dotyczące wydania decyzji w tym zakresie zostały zmienione na bardziej restrykcyjne. Moim zdaniem z tego powodu kilka największych sieci aptecznych w Anglii nie zdominowało jeszcze całkowicie systemu detalicznej dystrybucji leków w tym kraju.
Należałoby również zastanowić się, jakie są przyczyny tego, że w trakcie audycji pan Stanisław Maćkowiak – Prezes Federacji Pacjentów Polskich – był wielokrotnie zdecydowanie przeciwny koncepcji „Apteka dla aptekarza”. Np. na pytanie pani redaktor Joanny Solskiej: Skąd się wzięło hasło „Apteka dla aptekarza”, co to hasło może znaczyć dla nas – pacjentów? – pan Stanisław Maćkowiak odpowiedział: Hasło się wzięło z jednego punktu widzenia – z punktu widzenia aptekarzy. Tak, jak pani redaktor wspomniała, to jest hasło mówiące o obronie interesów tej grupy, która chciałaby mieć monopol w sprzedaży leków. W dalszej części audycji Prezes Federacji Pacjentów Polskich stwierdził również: Więc ja myślę, że zgodnie z tym, co mówią, to powtarzam opinie ekspertów, że w momencie gdyby było większe uregulowanie idące w kierunku właśnie zamknięcia możliwości prowadzenia biznesu do pewnej grupy, to tak jak wspomniał już pan prezes Marcin Piskorski na pewno by to szło w kierunku ograniczenia konkurencji – czyli doskonale wiemy, że w momencie, kiedy nie ma konkurencji, czyli nikt nie jest zainteresowany oferowaniem szerszej palety usług, jak również obniżaniem cen, tylko podwyższaniem rentowności i to by był jedyny kierunek działania, myślę, tej korporacji, która by była właścicielem. Oczywiście sugestie, że w krajach, w których jedynie farmaceuci mogą być właścicielami apteki nie ma żadnej konkurencji i jest jedynie chęć maksymalizacji zysku są na podstawie np. doświadczeń takich krajów, jak: Francja, Niemcy, Hiszpania czy Austria – całkowicie bezpodstawne. Należy jednak zastanowić się, co zrobiła Naczelna Izba Aptekarska, aby znaleźć możliwość płaszczyzny porozumienia z Prezesem Federacji Pacjentów Polskich w zakresie zmian systemowych detalicznej dystrybucji leków w Polsce. Jest to bardzo istotne, ponieważ można przypuszczać, że Prezes Federacji Pacjentów Polskich prezentuje negatywne stanowisko dotyczące koncepcji „Apteka dla aptekarza” – w wielu miejscach i w różnych mediach.
Jestem przekonany, że wystąpienie ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła w trakcie Krajowego Zjazdu Aptekarzy, zawierające zapowiedź poważnego rozważenia możliwości wprowadzenia koncepcji „Apteki dla aptekarza” w Polsce wywołało ogromne nadzieje w środowisku aptekarskim. Zapowiedź ministra była wynikiem bardzo przemyślanej strategii działania i ciężkiej pracy tzw. „starej ekipy” przedstawicieli Naczelnej Izby Aptekarskiej w końcowych miesiącach ubiegłej kadencji naszego samorządu.
Czy po takich zapowiedziach ministra zdrowia, którego pełny tekst wystąpienia został opublikowany na stronie internetowej Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej, można było się spodziewać bardzo intensywnej kampanii medialnej przeciwników takim zmianom? Oczywiście, że tak. Niestety, analizując przebieg kampanii medialnej przeciwko wprowadzeniu w Polsce systemu „Apteki dla aptekarza” muszę stwierdzić, że postawa przedstawicieli Naczelnej Izby Aptekarskiej w zakresie obrony tej koncepcji jest wyjątkowo defensywna i nawet na stronie internetowej Naczelnej Izby Aptekarskiej nie ma odniesienia się do wielu argumentów przedstawianych przez zwolenników rozwoju sieci aptecznych w Polsce. Dlatego – moim zdaniem – zasadne jest pytanie: czy przedstawiciele Naczelnej Izby Aptekarskiej nie chcą tego robić, a może też nie potrafią? Czy może mieć to wpływ na ostateczną decyzję polskiego rządu dotyczącą przeprowadzenia tak istotnych zmian systemowych – chociażby na wzór zmian systemowych wprowadzonych na Węgrzech w roku 2011?
Najlepiej, jeśli każdy z Państwa spróbuje sobie odpowiedzieć na to pytanie. Proszę sobie np. wyobrazić, że jesteście Państwo politykami i w przestrzeni publicznej utrwala się przekonanie, że system „Apteka dla aptekarza” jest jakimś reliktem legislacyjnym, obowiązującym w zaledwie kilku krajach europejskich, który najprawdopodobniej zostanie w tych krajach wkrótce zmieniony. Ponadto, Prezes Federacji Pacjentów Polskich jest przeciwny koncepcji „Apteki dla aptekarza”. Czy w tej sytuacji zwiększa się, czy zmniejsza możliwość wprowadzenia w Polsce tak bardzo oczekiwanych zmian systemowych? Czy powinniśmy oczekiwać, że w kampanii medialnej przeciwko koncepcji „Apteka dla aptekarza” argumenty zwolenników sieci aptecznych powinni odpierać parlamentarzyści i członkowie polskiego rządu, czy przemyślaną strategię w tym zakresie powinna przedstawić i realizować Naczelna Izba Aptekarska, koordynując również działania okręgowych izb aptekarskich? W tej sytuacji należałoby się również zastanowić: kto się w tym wszystkim pogubił?
Wiceprezes Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej
mgr farm. Piotr Bohater
Jedno jest pewne na 100% kogokolwiek argumentację się słucha w temacie nowego prawa farmaceutycznego – rynek nie lubi próżni – na miejsce jednych przyjdą inni a jakie efekty będą dla Aptekarza i jego klienta Pacjenta ? lepsze ? gorsze ? odpowiemy już sobie za niedługi czas. Rynek sprzedaży aptecznej w Polsce na 2016 rok to astronomiczna suma jak na warunki polskie, ponad 35 000 000 000 zł (1/rok) na które składa się polski podatnik, także i producenci i hurtownie farmaceutyczne (czy te polskie czy zagraniczne) mają o co walczyć nie przebierając w środkach. To rynek reklam z których utrzymywane są media, rynek sponsoringu dla różnych organizacji, samorządów i ich członków z izb lekarskich i aptecznych, stanowiące dla nich dodatkowe żródło dochodu do pensji, dlatego nie spodziewamy się rewolucji rynku aptecznego w ministerstwie zdrowia na czele którego stoją lekarze i aptekarze.
Uproszczony schemat prezentuje obrót produktów leczniczych w odwróconym łańcuchu dystrybucji jaki przez ostatnie lata odbywa się w Polsce, co powoduje brak tych naprawdę potrzebnych leków w aptekach.
Prawidłowy obrót leków: Wytwórcy produktów leczniczych przekazują produkty lecznicze do hurtowni farmaceutycznych i aptek szpitalnych. Hurtownie przekazują produkty do aptek i punktów aptecznych, a te sprzedają je podmiotom leczniczym i pajcentom. Tak działający łańcuch dystrybucji można opisać jako prawidłowy.
Nieprawidłowy obrót leków: Jako nieprawidłowość w obrocie produktami leczniczymi można opisać sytuację, gdy łańcuch dystrybucji zostaje odwrócony. W takim przypadku podmioty lecznicze, punkty apteczne i apteki przekazują produkty lecznicze między sobą, aby następnie odsprzedać je z powrotem do hurtowni farmaceutycznych zamiast sprzedawać je pacjentom.
Uzupełnienie o stanowisko NRA z grudnia 2016 :
NACZELNA RADA APTEKARSKA O POSELSKIM PROJEKCIE USTAWY PRAWO FARMACEUTYCZNE: APTEKA POWINNA BYĆ PLACÓWKĄ OCHRONY ZDROWIA, A NIE SKLEPEM Z LEKAMI
W związku ze zwiększeniem się w drastyczny sposób ilości aptek sieciowych, tradycyjne, polskie apteki musiały podjąć trudną i nierówną walkę o przetrwanie i godne wykonywanie zawodu farmaceuty. W 2014 r. aż 78% wszystkich zamkniętych aptek w Polsce to apteki indywidualne, a tzw. „sieciówki” są potężnym i silnym konkurentem.
Nasuwa się pytanie o ochronę pacjentów, którzy w obliczu wielkiego wzrostu liczby aptek sieciowych, stają się jedynie klientami, którym dodatkowo „wciśnie” się jak największą liczbę niepotrzebnych leków. Dlatego Parlamentarny Zespół ds. Regulacji Rynku Farmaceutycznego stworzył projekt ustawy, aby nie dopuścić do kolejnych nadużyć. Stworzona regulacja to przemyślany i potrzebny krok, o którym mówi się od długiego czasu. Ma ona na celu zahamowanie wzrostu dużych, zazwyczaj zachodnich sieci aptek, które już niedługo mogą wyprzeć tradycyjne, polskie apteki z rynku.
Proponowana regulacja zakłada m.in. powrót do tradycyjnej roli apteki, traktowanej jako placówki ochrony zdrowia, a nie sklepu oferującego sprzedaż leków. Beneficjentami tych zmian będą przede wszystkim pacjenci. Zaproponowane zmiany mają na celu zahamowanie funkcjonujących dziś na rynku licznych patologii, w tym postrzegania pacjenta przede wszystkim jako narzędzia do zarabiania ogromnych pieniędzy.
Tylko nowe apteki
Zmiany w prawie nie dotykają tych, którzy obecnie prowadzą apteki, a nie są farmaceutami. Oznacza to, że będą oni mogli dalej w sposób nieograniczony prowadzić apteki.
Ceny leków pozostaną korzystne dla pacjenta
Ceny leków w aptekach nie mają prawa wzrosnąć. Na rynku jest 14,5 tys. aptek konkurujących ze sobą. Proponowane rozwiązania dotyczą nowych aptek i mają ukształtować rynek na kolejne dziesięciolecia. Liczba aptek nie spadnie, bo nie ma takiej fizycznej możliwości. To dobra informacja dla polskich pacjentów.
Zysk ważniejszy niż pacjent?
Niektóre duże sieci apteczne zarabiają często kosztem pacjentów, stosując sprawdzone techniki sprzedaży oraz zabiegi cenowe (2 w cenie 1-ego, promocje, rabaty, karty lojalnościowe). Pacjent tak naprawdę w tym procesie nie oszczędza pieniędzy, ponieważ często z zakupów wychodzi ze znacznie większą i niepotrzebną ilością leków oraz suplementów. Według autorów projektu, aptekarz nie powinien stawać się maszynką do zarabiania pieniędzy, bo pacjenci chcą na niego liczyć, muszą i chcą mieć do niego pełne zaufanie. Tym bardziej, że wydatki na leki to ogromna część domowego budżetu, zwłaszcza w przypadku emerytów i rencistów.
Warto zauważyć, że 4 z 6 największych sieci aptecznych to sieci zagraniczne, jest wśród nich fundusze zagraniczne zarejestrowane m.in w Holandii, czy na Cyprze. Już 2 z 3 największych sieci aptek mają powiązania z hurtem, co jest od kilku lat niezgodne z prawem. Należy zadać sobie pytanie, co będzie jeśli sieci apteczne dalej będą się konsolidować? Co z cenami lekarstw? Czy będzie jeszcze możliwość negocjacji i okazja do dobrych cen?
Świetnie pokazuje to efekt monopolizacji rynku w przeciągu ostatnich 14 lat w Norwegii. Efektem tego było podzielnie rynku aptek pomiędzy 3 sieci. Skutki były niestety łatwe do przewidzenia: wzrost cen leków, wzrost wydatków Państwa na leki, spadek dostępności leków, upadki aptek wiejskich, monopolizacja.
Rynek apteczny wymaga uporządkowania
Wprowadzenie projektu nowelizacji prawa farmaceutycznego w życie ma na celu ucywilizowanie rynku aptecznego, który jest obecnie w 60 proc. zdominowany przez sieci apteczne (w 2004 r. w Polsce było ich 45, dzisiaj jest ich 390). To groźne zjawisko, tym bardziej, że agresywna ekspansja sieci odbywa się kosztem polskich aptek indywidualnych – dziennie upadają 2 małe apteki, w to miejsce powstają 3 apteki sieciowe.
Jeżeli nikt nie powstrzyma tego procesu to za 5 lat apteki indywidualne znikną z rynku – konsekwencje tego zjawiska są nieodwracalne. Celem tych regulacji jest więc ochrona ponad 4,5 tysiąca polskich drobnych przedsiębiorców prowadzących apteki, którzy już dziś balansują na granicy bankructwa oraz zabezpieczenie wielu tysięcy miejsc pracy.
Zgodność z prawem UE
Podobne rozwiązania prawne od dawna funkcjonują w Europie – obecnie około 60 proc. obywateli UE żyje w krajach, w których własność aptek zastrzeżona jest dla farmaceutów, a blisko 70 proc. europejskich aptek objętych jest szczegółowymi regulacjami (m.in. Niemcy, Francja, Austria, Hiszpania, Włochy, Dania, Belgia). Założenia projektu są zgodne z linią orzeczniczą Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, który wprost wskazywał, że wszelkie zasady dotyczące zarówno struktury właścicielskiej, jak i kryteriów geograficznych i demograficznych są nie tylko zgodne z prawem UE, jak również pożądanym kierunkiem zmian w krajach członkowskich.
Przyjęte rozwiązania – w skrócie
Regulacje zakładają przeniesienie na farmaceutów odpowiedzialności za prowadzenie aptek. W praktyce oznacza to powrót do tradycyjnej roli apteki, traktowanej jako placówki ochrony zdrowia, a nie sklepu oferującego sprzedaż leków. Takie rozwiązania od dawna funkcjonują w Europie.
Projekt zakłada także ograniczenie do 4 liczby aptek prowadzonych przez jeden podmiot, a także wprowadzenie kryterium geograficzno-demograficznego, uwzględniającego liczbę 3 tys. mieszkańców w danej gminie przypadających na jedną aptekę. Dodatkowo, odległość między sąsiadującymi placówkami wyniesie co najmniej 500 metrów.
Projekt reguluje także kwestię wydawania zezwoleń na prowadzenie nowych aptek. Będzie ono przysługiwało m.in. farmaceucie prowadzącemu jednoosobową działalność gospodarczą, a także farmaceutom działającym w ramach spółek osobowych.
Pełna treść projektu:
http://orka.sejm.gov.pl/Druki8ka.nsf/Projekty/8-020-424-2016/$file/8-020-424-2016.pdf
Inne materiały
- Znakomity
- Bardzo Dobry
- Dobry
- Przeciętny
- Słaby
- Beznadziejny
Więcej
Czy ludzie agresywni powinni być izolowani i co się dzieje z ich mózgiem?
Czy Polsce grozi epidemia Ćpunów?
Ci ludzie są tak głupi a może tak mądrzy albo chorzy?